Miał TVN swoich Milionerów, to i Polsat musiał znaleźć podobną pozycję. Był to bowiem początek czasów, kiedy to obie stacje zaczynały pokazywać podobne do siebie programy. Teleturniej Polsatu nosił tytuł Życiowa szansa
Prowadzącym był, a jakże by mogło być inaczej, wszechobecny Krzysztof Ibisz. Program emitowany był we wtorki i czwartki o godz dwudziestej, a także w soboty godzinę później. Teleturniej pojawiał się zaś w latach 2000-2003. Okazuje się jednak, że przytoczone godziny obowiązywały tylko na początku emisji, bo na przykład na początku 2002 roku program pojawiał się jedynie dwa razy w tygodniu - w piątki i niedziele o 20.00
Aby wziąć udział w teleturnieju, trzeba było zadzwonić na tradycyjnie drogi numer zaczynający się na 0-700. Potem w studiu pojawiało się sporo osób, które podobno zgłosiły się do programu. Spośród ludzi zgromadzonych na widowni losowana była osoba, która weźmie udział w grze. Prawdopodobnie losował komputer, zawsze mnie jednak zastanawiało, po jakiego diabła krążą nad publicznością w tym czasie świetlne koła? Chyba tylko po to, by dawać ludziom złudną nadzieję na wylosowanie.
Uczestnik zaczynał od pytania wstępnego, które zazwyczaj było łatwe. Było to tzw. pytanie, dzięki któremu uczestnik miał opłacane rachunki, które przyniósł ze sobą. Jeśli uczestnik odpowiedział źle (zdarzało się), wówczas nie wygrywał nic, nawet rachunki sam musiał zapłacić. Dobra odpowiedź oznaczała początek gry. Uczestnik najpierw z listy miast, jakie pojawiły się na monitorze wybierał jedno. Właśnie z tego wybranego miasta od tej pory w grze towarzyszył mu tzw. uczestnik telefoniczny.
Gra rozpoczynała się od wylosowania kategorii, na którą odpowiadał uczestnik. Przy pierwszym pytaniu uczestnik za dobrą odpowiedź wygrywał 2 tysiące złotych. Przy okazji kolejnych pytań uczestnik mógł wygrać tyle, ile postawił z dotychczasowej wygranej. Aby więc wygrać główną wygraną, milion złotych, uczestnik za każdym razem musiałby grać va banque. Jeśli uczestnik źle odpowiedział na któreś pytanie, kończył grę z kwotą, którą zostawił sobie na koncie, czyli którą nie postawił przed kolejnym pytaniem.
Jak wyglądało losowanie pytania? Uczestnik pociągał za wajchę, a na ekranie ukazywał się trzycyfrowy numer. Pierwsza cyfra chyba wskazywała kategorią (np. Kultura i sztuka), druga zapewne podkategorię (np teatr), trzecia zaś chyba numer pytania (to tylko moje przypuszczenia, bo nie pamiętam dokładnie). Uczestnik mógł dwa razy zmienić wylosowaną kategorię na wybraną przez siebie. Wydaje mi się, że gracz w każdej chwili mógł się wycofać i zabrać wygraną, ale nie jestem pewien. Na pewno zaś gracz w studiu nie miał limitu czasowego na udzielenie odpowiedzi - taki limit miał natomiast gracz telefoniczny (20 sekund). W momencie, gdy gracz telefoniczny udzielił złej odpowiedzi, kończył grę, ale gracz w studiu nadal w niej uczestniczył. Zła odpowiedź gracza w studiu kończyła grę zarówno jednego jak i drugiego gracza. Gracz telefoniczny także wygrywał za dobrą odpowiedź pieniądze, nie wiem jednak, na jakiej zasadzie wygrana była liczona. To znaczy wiem, że to było ileś tam procent aktualnej wygranej gracza w studiu, wydaje mi się, że ok. 15 procent, ale równie dobrze mogło to być 25 procent. Obydwaj uczestnicy - w studiu i telefoniczny odpowiadali na to samo pytanie, z tym że jako pierwszy czynił to gracz telefoniczny.
Generalnie teleturniej nie powalił mnie na kolana, wolałem Milionerów. Zresztą w tym teleturnieju w zasadzie wielkich szans na główną wygraną nie było, bo nawet jak ktoś na początku grał na maksa, przy dalszych etapach wymiękał i już nie szedł na całość. Podobno najwyższa wygrana to 218 tysięcy złotych. Podobno również w najlepszym okresie teleturniej średnio oglądało 5 milionów widzów. Na pewno zaś nie był to polski pomysł. Teleturniej powstał bowiem na licencji brytyjskiej produkcji It's your chance of lifetime.
Wspomniany teleturniej doczekał się wielu zagranicznych wersji, choć nigdzie nie był emitowany zbyt długo. Najdłużej emitowano go właśnie w Wielkiej Brytanii, gdzie pojawiał się w latach 1996-2002. Program pojawił się także m.in. w Australii, Indonezji, Libanie, Niemczech, we Włoszech czy na Węgrzech.
Z teleturnieju pamiętam jedno zdarzenie - któregoś pięknego razu jedna z uczestniczek (lub uczestników, płci nie zapamiętałem) nie potrafił/a odpowiedzieć na pytanie, kiedy jest Dzień Matki.... A dla chcących przypomnieć sobie ów teleturniej link do fragmentu programu