Dowcip oznaczony kolorem niebieskim ukazał się w nr 3/93 "Dobrego Humoru" (przychodzi baba do lekarza) w rubryce "Dowcip miesiąca"
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, ile nas kosztuje twoja nauka?
- Tak, tato. Dlatego staram się uczyć jak najkrócej i jak najmniej!
- Czym różni się kura od ucznia?
- Kura znosi jajko przez minutę, a uczeń musi znosić szkołę przez sześć godzin dziennie!
Fąfarowie kupili wykrywacz kłamstw. Tego samego dnia do domu wchodzi Jasio i woła:
- Dostałem piątkę!
Aparat:
- Piiip!
Mama:
- Nie kłam Jasiu. Bierz przykład ze mnie. Kiedy chodziłam do szkoły, dostawałam same piątki.
Aparat:
- Piiip!
Tata Jasia:
- Tak, tak, synu. A kiedy ja chodziłem do szkoły...
- Piiip!
- Haloo, sąsiedzie, czy już rozwiązał pan swojemu synowi zadanie z matematyki?
- Tak, przed chwilą.
- A da pan odpisać?
- Jak najgorszy stopień w szkole nazywają dzieci przedstawicieli różnych zawodów?
- Policjanta - pała
- Żołnierza - lufa
- Okulisty - gała
- Lotnika - balon
- Turysty - laga
- Chłopa - cep
- Palacza - faja
- Mleczarza - bańka
- Piłkarza - gol
- Germanisty - cwaja
- Akrobaty - piątka do góry nogami
- Laryngologa - uszko
- Kierowcy - korba
- Rzeźnika - flak
- Wędkarza - hak
- Ogrodnika - ogonek
- Budowlańca - szufla
- Jak nazywa się człowiek, który ciągle gada i gada, chociaż nikt go nie słucha?
- Nauczyciel!
Jasio i jego dziadek siedzą wieczorem na wzgórzu i podziwiają dolinę oświetloną czerwoną poświatą.
- Jaki ładny zachód słońca - szepcze dziadek.
- To nie zachód słońca, dziadku. To pali się moja szkoła!
Jasio idąc do szkoły zobaczył przy drodze hasło: "Kierowco! Nie przejeżdżaj dzieci!" Poniżej dopisał: "Poczekaj lepiej na nauczyciela"!
Jasio w połowie lekcji wkłada książki do teczki i wychodzi z klasy.
- Dokąd idziesz? - pyta nauczycielka. - Przecież jeszcze nie było dzwona?
- Ile razy wychodzę z domu, mama mi mówi, abym wracał, jeśli tylko zacznie padać. I niech pani spojrzy przez okno - leje jak cholera!
- Jasiu, co to jest liczba mnoga?
- To jest to samo, co liczba pojedyncza, tylko co najmniej dwa razy więcej.
- Jasiu, jak zwraca się do ciebie nauczycielka w szkole?
- Fąfara, marsz do kąta!
- Jasiu, jaki przedmiot w szkole lubisz najbardziej?
- Dzwonek, mamo!
- Jasiu, ty wciąż masz najgorsze stopnie z całej klasy! Nie możesz postarać się zająć jakąś wyższą lokatę?
- Kiedy wszystkie miejsca powyżej zajmowanego przeze mnie, są już zajęte, tato...
- Jasiu, wymień dwa zaimki?
- Kto? Ja?
- Bardzo dobrze. Piątka.
Małgosia do kolegi:
- Pójdziemy dziś do kina?
- Dziś nie mogę. Muszę pomóc tacie w odrabianiu moich lekcji.
Mama do Jasia:
- Kiedy wreszcie poprawisz te dwie jedynki z matematyki?
- To nie takie proste. Nauczycielka nigdy nie wypuszcza dziennika z rąk!
Mama pyta Jasia:
- Dlaczego płaczesz?
- Nasz nauczyciel, który tak długo chorował...
- Umarł? Biedny człowiek!
- Nie, wyzdrowiał!
- Mamo, dziś na lekcji pan od matematyki pochwalił mnie!
- To bardzo ładnie, a co powiedział?
- Że wszyscy jesteśmy idiotami, a ja - największym!
Na biologii nauczycielka mówi do Jasia:
- Powiedz, skąd się biorą śledzie?
- No... te, tego... hm... Jeden śledzi drugiego!
Na biologii nauczycielka pyta ucznia:
- Powiedz Jasiu, ile mucha ma nóg?
- Nie ma pani przypadkiem innych zmartwień?
Na lekcji polskiego nauczycielka każe uczniom ułożyć zdanie z rzeczownikiem "cukier". Pierwszy zgłasza się Jasio i czyta:
- Ja piję herbatę z cytryną.
- A gdzie cukier?
- Rozpuścił się...
Na lekcji przyrody nauczycielka pyta:
- Jasiu, co wiesz o jaskółkach?
- To bardzo mądre ptaki. Odlatują, gdy tylko rozpoczyna się rok szkolny!
Nauczyciel biologii pyta Jasia:
- Po czym poznasz drzewo kasztanowca?
- Po rosnących na nim kasztanach.
- A jeśli kasztanów jeszcze nie ma?
- To ja poczekam...
Nauczyciel historii opowiada o wojnach starożytnych Rzymian z Żydami. Nagle Jasio wstaje i pyta:
- A po której stronie byli Amerykanie?
Nauczyciel kazał Jasiowi napisać w zeszycie 100 razy "Nigdy nie będę mówił do nauczyciela TY". Nazajutrz Jasio przynosi zeszyt:
- Dlaczego to zdanie napisałeś nie 100 razy tylko 200?
- Bo cię lubię, Kaziu!
Nauczyciel napisał na tablicy wzór chemiczny i pyta:
- Jasiu, powiedz, co oznacza ten wzór?
- To jest... Mam to na końcu języka
- To wypluj natychmiast, bo to kwas solny!
Nauczyciel po przyjściu do domu opowiada żonie:
- Rzuciłem jednym okiem na klasę. Było cicho. Rzuciłem drugim. Nic nie widziałem...
Nauczyciel polecił uczniom napisać wypracowanie na temat: "Jak trzeba się uczyć". Jasio napisał:
"Im więcej się człowiek uczy, tym więcej umie. Im więcej umie, tym więcej zapomina. Im więcej zapomina, tym mniej umie. Im mniej umie, tym mniej zapomina. Więc po co się uczyć?"
Nauczyciel pyta Jasia:
- Co powiedział wczoraj twój ojciec, kiedy pokazałeś mu dwójkę w dzienniczku?
- Był wściekły! Jeśli go pan kiedyś zauważy, lepiej żeby pan mu czym prędzej zszedł z drogi.
Nauczycielka do Jasia:
- Przyznaj się, ściągałeś od Małgosi!
- Skąd pani to wie?
- Bo obok ostatniego pytania ona napisała: "nie wiem", a ty napisałeś: "ja też".
Nauczycielka do Jasia:
- Za karę napiszesz w zeszycie sto razy: "Prace domowe będę odrabiał bez pomocy innych". A twój tata sto razy to podpisze!
Nauczycielka matematyki do pierwszoklasisty:
- Powiedz Jasiu, jak podzieliłbyś cztery jabłka między pięć osób?
- Ugotowałbym kompot!
Nauczycielka napisała Jasiowi w dzienniczku, że pryka podczas lekcji. Nazajutrz Jasio oddaje nauczycielce dzienniczek, w którym jego tata napisał: "Mój syn, to nie perfumy, które trza wąchać, tylko prosty wiejski chłopak, którego trza uczyć".
Nauczycielka oddała Jasiowi zeszyt z wypracowaniem domowym i mówi:
- Same błędy. Znów niedostateczny!
Jasio mruczy pod nosem:
- Biedny tato...
Nauczycielka pyta ucznia, jakie zna imiona na literę "J". Uczeń odpowiada:
- Jest mnóstwo imion na literę "J": Jagnieszka, Jagata, Jantek, Jartur. Tylko ja nie jestem na "J".
- A jak masz na imię?
- Lulian.
Nauczycielka wyjaśnia dzieciom znaczenie słowa "relaks".
- No, na przykład Jasia tato pracował przez cały dzień i jest bardzo zmęczony. Jest piętnasta, skończył już pracę. Jak myślisz Jasiu, co on wtedy robi?
- Proszę pani, mama też chciałaby to wiedzieć!
Ojciec daje Jasiowi ostatnie wskazówki przed jego pierwszym pójściem do szkoły.
- Jeśli zaczepi cię niegrzecznie jakiś kolega, zamknij oczy i policz do dziesięciu, zanim go uderzysz. Jeśli kolega będzie znacznie większy od ciebie, zamknij oczy i policz do stu...
Ojciec pyta Jasia:
- Co robiliście dzisiaj na lekcji matematyki?
- Szukaliśmy wspólnego mianownika.
- Coś takiego! Kiedy ja byłem w szkole, też szukaliśmy wspólnego mianownika. Że też nikt go do tej pory nie znalazł...
Pierwszoklasista Jasio przychodzi do sklepu spożywczego, pokazuje banknot i pyta:
- Gdybym tu kupił kilo mąki, jeden chleb i masło, to ile by mi zostało?
- Dwa tysiące złotych.
- Dziękuję! Pomogła mi pani rozwiązać zadanie z matematyki!
Po bezskutecznej próbie sprawdzenia wiadomości Jasia nauczyciel siada na swym krześle zrezygnowany.
- To wprost nieprawdopodobne! Ty nic nie umiesz!
- Nooo... Gdybym wszystko umiał, nie musiałbym chodzić do szkoły!
Po śniadaniu mama widzi brudne ręce Jasia i zdenerwowana mówi:
- Z takimi brudnymi rękami nie możesz iść do szkoły!
- Dobrze mamo. Jeśli tak się upierasz, to zostanę w domu!
Po wakacjach Jasio przychodzi do szkoły z ręką w gipsie.
- Jak to się stało, że złamałeś rękę? - pyta nauczycielka
- Zwyczajnie. Jechałem na koniu. Nagle on się zatrzymał, a ja pojechałem dalej...
Policjant zatrzymuje kierowcę, który przejechał przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Rozpoznaje w nim swego byłego nauczyciela języka polskiego.
- Noo, panie profesorze, mandatu panu nie wlepię, ale na jutro napisze mi pan sto razy: "Nie będę przejeżdżał na czerwonym świetle".
Profesor podczas wykładu demonstruje słuchaczom czaszkę i mówi:
- To niezwykły okaz małpiej czaszki. W naszym mieście jest ich tylko dwie. Jedna znajduje się w muzeum, a druga jest moja!
- Sąsiedzie, jako ostatnio radzi sobie w szkole pana syn?
- Trochę lepiej, ale nadal muszę chodzić na wywiadówki pod przybranym nazwiskiem...
Siedmioletni Jasio po pierwszym dniu spędzonym w szkole wraca do domu. Mama od progu pyta:
- Czego się nauczyłeś?
- Tam nic nie można się nauczyć mamo! To nauczyciele chcą się od nas czegoś nauczyć, bo wciąż o coś pytają!
Tata do Jasia:
- Nie rozumiem, jak ty możesz zadawać się z Kaziem. Przecież to niegrzeczny chłopiec, najgorszy uczeń w klasie!
- Przez wdzięczność, tato. Gdyby nie on, ja byłbym najgorszym uczniem!
- Tato, czy nauczyciele dostają pensje?
- Oczywiście.
- To niesprawiedliwe! Więc dlaczego my - uczniowie - zawsze musimy odwalać za nich całą robotę?
- Tato, pomóż mi. Mam napisać zadanie o prawie ciążenia.
- Ech, ten nasz sejm. Po co on uchwala te jakieś idiotyczne prawa....
Tato pyta Jasia:
- Dlaczego dostałeś dwóję z historii?
- Bo nauczyciel jest jakiś dziwny... Zawsze pyta mnie o sprawy, które działy się jeszcze przed moim urodzeniem...
Uczniowie rozmawiają podczas przerwy.
- Na biologii była klasówka i dostałem jedynkę
- Dlaczego?
- Bo ściągałem. Nauczycielka złapała mnie, jak liczyłem sobie żebra.
W barze:
- Tato, tamten pan, to na pewno nauczyciel.
- Po czym poznałeś?
- Bo zanim usiadł, dokładnie obejrzał krzesło.
W domu tato pyta Jasia:
- Co przerabialiście dziś na chemii?
- Materiały wybuchowe.
- A o której masz być jutro w szkole?
- W jakiej szkole??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora. Uwaga - niedopuszczalne jest umieszczanie w polu "autor" adresu internetowego.