Mało kto pamięta ów program. Zresztą ja też przypomniałem sobie o nim niedawno. Tym niemniej warto poświęcić mu kilka słów.
Program "Rzut za 3" to magazyn poświęcony koszykówce, który w latach 1997-1999 pojawiał się w TVN. Emitowany był w soboty, w okolicy południa (choć gdzieś przeczytałem, że pojawiał się też w niedziele). Prowadziły dwie osoby - młody chłopak, którym był Bartosz Obuchowicz, a także Jacek Łączyński.
Program oczywiście dotyczył tylko i wyłącznie koszykówki. Pokazywano fragmenty różnych spotkań, uczono podstaw gry w koszykówkę, itp. Stałym elementem było zaś rzucanie za 3 - dopóki jeden z prowadzących (lub obydwaj, nie pamiętam) nie trafili do kosza, program nie mógł się zacząć...
Lubiłem ów program, wówczas bowiem pasjonowałem się trochę koszykówką. Szkoda, że szybko zniknął z anteny. Choć słyszałem wiele krytycznych głosów pod jego adresem i zwłaszcza Obuchowicza, który miał odwzorowywać nastolatka uczącego się grać w kosza, ja z chęcią zasiadałem przed telewizorem, by popatrzeć na magazyn. Starałem się korzystać z niego, by poprawić swoją grę w kosza. Niewiele mi co prawda on pomógł, ale przynajmniej zmobilizował do ćwiczeń.
Niestety, nie znalazłem żadnego fragmentu programu.
Mnie nawet tytuł nic nie mówi, ale z ciekawości zapytam znajomego, który zapaleńczo gra w kosza od wielu, wielu lat. W sumie to trochę smutne, bo jak tak czytam tego bloga to uświadamiam sobie, że kiedyś nie było tylu kanałów, co teraz, ale paradoksalnie różnorodność tego, co można było obejrzeć była znacznie większa. Takie przynajmniej mam wrażenie, jak widzę to, co obecnie jest emitowane - czyli programy o gotowaniu, odchudzaniu, ubieraniu i śpiewaniu.
OdpowiedzUsuńNo i przyznam ci rację. Ale nie jest to wina telewizji, a raczej bezmyślności widza, który wybiera programy "odmóżdżające". A skoro coś ma wysoką oglądalność to powstają podobne programy...
UsuńPytałam kolegę, pamięta, choć jak prze mgłę.
UsuńMasz rację- zawsze to popyt nakręca podaż, nigdy odwrotnie - gdyby nie było oglądalności, nie byłoby takich ramówek jakie mamy. Jednocześnie te najgłupsze programy lądują w paśmie największej oglądalności i koło się zamyka. Jak wyglądają preferencje widzów obecnie widać dość boleśnie choćby na poziomie żartów w kabaretach, które moim zdaniem lecą na łeb, na szyję od paru lat. No chyba, że straciłam poczucie humoru, co pewnie też się zdarza.