środa, 10 grudnia 2025

Dowcipy sprzed lat: część 67

W ostatnim tegorocznym wpisie prezentuję pierwszy w historii numer pisemka "103 najlepsze dowcipy". Podobnie jak "Dobry Humor" wydawane ono było przez wydawnictwo Superpress. Pierwszy numer ukazał się we wrześniu 1993 roku, a tematem przewodnim były dowcipy o wariatach.

Ci, którzy czytali żarty z poprzednich części zapewne pamiętają, że "wariaci" pojawiali się w tematyce "Przychodzi baba do lekarza", a więc szeroko pojętych dowcipach medycznych. Zdecydowana większość tamtych żartów trafiła właśnie także do tego numeru, toteż choć nazwa książeczki mówi, iż w niej można znaleźć 103 kawały, w niniejszym wpisie możecie przeczytać jedynie dwadzieścia. Wszystkie pozostałe pojawiły się wcześniej w medycznych wpisach.

W tym miejscu poczynię też uwagę - może się zdarzyć i tak, że jakiś dowcip, mimo starań, zostanie przeze mnie w którejś części powtórzony. Jeśli zauważycie - piszcie w komentarzach, podając części, w których się dubel znalazł. Przygotowując niniejszy wpis znalazłem takie dwa - drobna różnica na początku sprawiła, że nie zauważyłem w innych częściach tego samego żartu...

Jeśli chodzi o samą książeczkę, kosztowała ona 7 000 zł. Oprócz dowcipów w numerze znalazło się także dziewięć rysunków autorstwa Szczepana Sadurskiego, zapowiedź kolejnych tematów, co nieco o wydawnictwie oraz o wydanych książeczkach z serii "333 najlepsze dowcipy".

*     *     *

Do ordynatora szpitala dla psychicznie chorych przyjechał w odwiedziny pan Franek, dawny kolega ze studiów. Gdy tylko przekroczył bramę, podbiegł do niego jakiś facet z kierownicą w rękach.
- Pip, piip, taxi. Proszę wsiadać, drzwi zamykać!
Pan Franek zaskoczony wdrapuje się na plecy "taksówkarza" i mówi:
- Pod gabinet ordynatora.
Gdy już "taksówka" się zatrzymała, "taksówkarz" mówi:
- Dziękuję, sto tysięcy się należy!
Pan Franek niewiele myśląc sięga do portfela i żeby nie narażać się taksówkarzowi, płaci. Po chwili jest już w gabinecie ordynatora.
- Dlaczego nie zamkniesz gdzieś tego wariata, który udaje taksówkę?
- Wariata? O cholera, znów ten student przeszedł przez  płot i dorabia do stypendium!

Do psychiatry przychodzi przewodnik turystyczny i mówi:
- Panie doktorze, bez przerwy mam wrażenie, że ktoś za mną chodzi...

Dwaj wariaci postanowili uciec z domu wariatów przez dziurkę od klucza. Pierwszy wziął rozbieg z kilku metrów i... rąbnął głową w drzwi. Drugi wariat podchodzi do niego, patrzy przez dziurkę od klucza i mówi:
- Nic z tego. Nie przecisnąłeś się, bo z drugiej strony jakiś palant nie wyjął klucza z zamka.

Dwaj wariaci wbijają gwoździa w ścianę. Nic jednak im nie wychodzi, bo do ściany przystawiają nie ostry koniec gwoździa, tylko jego łebek. W końcu zrezygnowani mówią:
- Widocznie ten gwóźdź trzeba wbijać do tej ściany, ale z drugiej strony...

Dyrektora szpitala dla umysłowo chorych odwiedza kolega
- Jak ci się pracuje?
- Dobrze. Mam tylko kłopoty z jednym pacjentem. Od miesiąca usiłuje mi sprzedać Kolumnę Zygmunta.
- To zapłać mu i będzie święty spokój!
- Już dawno bym zapłacił, ale on żąda bardzo wygórowanej kwoty!

Facet wsiada do pociągu. Pociąg rusza, więc próbuje zająć miejsce w którymś z przedziałów. wchodzi do pierwszego i widzi wariata kołyszącego się na boki.
- Jest pan marynarzem?
- Nie, to z wojny...
Wchodzi do drugiego i widzi następnego wariata, kołyszącego się tym razem w przód i tył
- Jest pan marynarzem?
- Nie, to z wojny...
Wchodzi do trzeciego przedziału i widzi trzeciego wariata pocierającego palcami obu rąk, jakby liczył pieniądze, więc pyta:
- To z wojny?
- Nie, z nosa!

Halinka idzie obok szpitala psychiatrycznego i staje na usytuowanym obok przystanku autobusowym. Po chwili podchodzi do niej jakiś facet i pyta:
- Haszło?
Halinka sądząc, że jakiś wariat pyta ją o hasło, odpowiada:
- Czerwony Kapturek!
Facet zdziwiony:
- Pytam, czy "H" szło. To taki autobus, wariatko!

- Panie doktorze, mój mąż wmówił sobie, że jest samolotem.
- Niech tu jak najszybciej przyjdzie, może coś na to poradzę.
- Dziękuję, odpowiada kobieta, rozglądając się po gabinecie - ale wątpię, czy jest tu wystarczająco dużo miejsca, aby mógł wylądować...

Pewien psychiatra na drzwiach swego gabinetu wywiesił ogłoszenie:
"Jeśli masz kłopoty - za 200 franków poradzę ci, jak się od nich uwolnić. Jeśli nie masz kłopotów, dam ci 500 franków, żeby się dowiedzieć, jak to robisz."

Pielęgniarz ze szpitala psychiatrycznego zaczepia na ulicy przechodnia:
- Szukam zbiegłego przed chwilą wariata. Czy nie widział go pan?
- Jak wygląda?
- Mały, szczupły, waży chyba ze 120 kilogramów.
- Jak może być szczupły, skoro waży 120 kilo?
- No przecież mówiłem panu, że to wariat!

Policjant przesłuchuje mężczyznę:
- Dlaczego pobił pan sąsiada?
- Wczoraj okazało się, że od trzech miesięcy hoduje w domu kury.
- Przecież to nie jest jeszcze powód do bijatyk!
- Nie? A to, że od trzech miesięcy leczę się u psychiatry, bo nad ranem słyszę pianie koguta, to nie powód?

Psychiatra do pacjenta:
- Chyba jest pan bardzo niezdecydowanym pacjentem?
- I tak, i nie, panie doktorze...

Psychiatra pyta żonę pacjenta:
- Jak obecnie czuje się pani mąż? Czy nadal boi się podnieść słuchawkę, ilekroć dzwoni telefon?
- Och nie, jest znaczna poprawa. Teraz podnosi słuchawkę bez względu na to, czy telefon dzwoni, czy nie!

Psychiatra wypisuje pacjenta ze szpitala psychiatrycznego, jednak wcześniej przeprowadza z nim rozmowę sprawdzającą jego stan.
- Niech pan sobie wyobrazi, że wygrał pan miliard w totolotka. Co by pan zrobił z pieniędzmi?
- Pojechałbym do Paryża.
- Dobrze. I co w tym Paryżu?
- Poszedłbym do najdroższego hotelu. 
- Dobrze, i co dalej?
- Poderwałbym jakąś panienkę.
- No, no... I co dalej?
- Poszedłbym z nią do pokoju, zdjąłbym jej majtki, wyjąłbym z nich gumkę, a z gumki zrobiłbym sobie procę!

W szpitalnym parku psychiatra widzi wariata niosącego łyżwy prrzewieszone przez ramię.
- Dokąd idziesz z tymi łyżwami?
- Jak to dokąd? Na lodowisko!
- Teraz? W lecie?
- A kiedy wariat ma jeździć na łyżwach, jeśli nie w lecie?

W szpitalu dla psychicznie chorych ordynator robiący obchód spostrzega, że jeden z pacjentów siedzi na brzegu wanny z wędką.
- Co, łowi pan ryby?
- Zwariował pan? W wannie?

W szpitalu psychiatrycznym jeden z wariatów próbuje rozsupłać długi zwój sznurka. Podchodzi do niego drugi wariat i pyta:
- Szukasz końca?
- Tak.
- To nie dasz rady. Godzinę temu uciąłem go nożyczkami.

Wariat dzwoni do drugiego wariata:
- Halo? Słuchaj, jakiś paproch wpadł mi do oka. Zaraz przystawię oko do słuchawki, a ty mocno dmuchnij, to mi wyleci!
- W porządku, mogę dmuchnąć. Ale skąd ty właściwie wiesz, że mam telefon?

Wariat idzie ulicą. Spotyka go drugi wariat:
- Cześć. Po co ci te dwa widelce związane sznurkiem i przewieszone przez szyję?
- To nie żadne widelce, to lornetka.
- Serio? Daj popatrzeć!
Wariat bierze widelce i wkłada koledze w oczy.
- Nic nie widzę!
- Zaczekaj, zaraz podreguluję ostrość!

Wariat zwierza się swojemu koledze:
- Wczoraj straciłem zegarek.
- Jak to się stało?
- On się zatrzymał, a ja poszedłem dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora. Uwaga - niedopuszczalne jest umieszczanie w polu "autor" adresu internetowego.