Wikipedia sugeruje, że nakręcono ponad 600 odcinków. To oczywiste przekłamanie. Oczywiście nie liczyłem, ile dokładnie razy gościł na antenie TVP 1, prowadzący program niedawno w wywiadzie informował jednak, że powstało ich nieco ponad 200 i zapewne jest to zbliżona do prawdziwej liczba. Wszak aby uzbierać 600 epizodów, program musiałby pojawiać się regularnie, co tydzień, przez cały okres emisji.
Jeśli chodzi o prowadzącego - był nim Michał Juszczakiewicz, który, zdaniem wielu, bardzo dobrze radził sobie w roli rozmówcy z dziećmi. Aktor, który wystąpił m.in. w serialu "Radio Romans", wspominał niedawno, że popularność programu zaskoczyła nie tylko zamawiającego (telewizję), ale nawet twórców, którzy spodziewali się, że po maksymalnie roku lub dwóch pozycja wyleci z ramówki. W zasadzie nie są znane powody zdjęcia programu z anteny, podobno bowiem nawet w ostatnim roku emisji notował dobrą oglądalność.
"Od przedszkola do Opola" to w całości polski pomysł, jest więc dowodem na to, że nie trzeba kupować licencji, by odnieść sukces. W programie udział brało zazwyczaj sześcioro dzieci i muzyczna gwiazda. Właśnie piosenkarz lub zespół przedstawiany był na początku każdego odcinka (z tego co pamiętam wspominano jakieś jego/jej/ich zdarzenia z dzieciństwa), a potem dzieci w wieku chyba do lat ośmiu lub dziewięciu po kolei wykonywały piosenki z repertuaru gościa (zanim to nastąpiło prowadzący przeprowadzał krótką z każdym krótką rozmowę). Następnie następowało głosowanie - pokazywano fragment występu dziecka, a publiczność brawami i okrzykami miała wskazać poziom zadowolenia z wykonania utworu (mierzono go jakimś urządzeniem ze strzałką). Zwycięzca lub zwyciężczyni na scenie pojawiał się jeszcze raz i śpiewał po raz kolejny piosenkę,
Juszczakiewicz niedawno zdradził także kulisy powstawania programu. W wywiadzie dla portalu trojmiasto.pl (rozmawiał z nim Mateusz Groen) wspominał m.in. o tym, jak wyglądało kręcenie poszczególnych odcinków. Chwalić należy zwłaszcza fakt, że twórcy nie ograniczali się do robienia castingów i nagrywania w jednym miejscu, ale decydowali się na to, by w każdym odcinku odwiedzać różne miasta. Jak tłumaczył prowadzący, chodziło o to, by zaprezentować mogło się każde uzdolnione dziecko, a nie tylko to, które ma wystarczająco zamożnych rodziców, których stać na przejazd (i zakwaterowanie) w innym miejscu. Trzeba pamiętać, że początki programu sięgają połowy lat 90., szalała wówczas potężna inflacja, a wiele osób musiało żyć bardzo oszczędnie.
Juszczakiewicz informował także, że w castingu przed każdym odcinkiem udział brało ok. 200-250 dzieci. Przesłuchujący nie tylko zapoznawali się z wokalem chętnych, ale też przeprowadzali krótkie rozmowy (wszak telewizja rządzi się swoimi prawami, więc trzeba było wybrać dzieci śpiewające i mające coś do powiedzenia, choć pamiętam z odcinków, że bywało z tym różnie). Nagrywano występ nie tylko wybranych dzieci, ale też "jednego rezerwowego", na wszelki wypadek - oczywiście rodzice byli informowani, że występ ich pociechy może nie pojawić się na antenie.
Każdy odcinek kończył się głosowaniem, co - w dzisiejszych czasach według niektórych "(nie)mądrych głów" - mogłoby być uznane za skandal, bo przecież bezstresowe wychowanie, brak oceniania, itp. Juszczakiewicz w bardzo prosty sposób wyjaśnił jednak, że chodziło o to, by uczyć dzieci, że nie jest tak, że wszyscy dobiegają pierwsi do mety, ale jednocześnie by pokazać im, że każde z nich jest tak samo ważne (dlatego wszystkie otrzymywały takie same prezenty). Moim zdaniem było to bardzo zdrowe i potrzebne podejście.
W każdym odcinku występowała inna gwiazda muzyczna. W programie gościli m.in. Andrzej Rosiewicz, Maria Koterbska, Jerzy Połomski, Natalia Kukulska, Hanna Banaszak, Irena Kwiatkowska, Izabela Trojanowska, Michał Bajor, Czerwone Gitary, Kabaret Otto czy Łzy.
Na scenie w programie (w roli uczestników) pojawiło się wiele znanych dziś osób - to m.in. piosenkarki Sylwia Grzeszczak, Daria Zawiałow i Natalia Szroeder, dziennikarka radiowa Aleksandra Degórska, aktorka Katarzyna Sawczuk, czy też zajmujący się obecnie sztukami walki Izuagbe Ugonoh. Podobno za występy płacono honorarium. Fragment występu Grzeszczak - kliknij tutaj.
I jeszcze ciekawostka. Gdzieś po internecie krąży historyjka, w której prowadzący miał zapytać brzdąca stojącego na scenie, jak jego tatuś woła na kotka. W odpowiedzi miały paść słowa: "Ty sierściuchu j...y". Nie wiadomo, czy cała sytuacja miała rzeczywiście miejsce (Juszczakiewicz takiej nie pamięta), nawet jeśli jednak by coś takiego się zdarzyło, z pewnością nie pojawiłoby się na antenie - program miał bowiem charakter rodzinny, pojawiał się we wczesnych godzinach, oglądały go dzieci, TVP nie mogłaby więc pozwolić sobie na taką "akcję"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora