środa, 13 stycznia 2021

Dowcipy sprzed lat - część 9

W maju 1992 roku ukazał się dziewiąty numer "Dobrego Humoru". Tym razem bohaterami dowcipów byli górale. Najważniejsze informacje jak zwykle poniżej.
Co pojawiło się w numerze? Jeśli chodzi o główną tematykę - pojawiło się 48 dowcipów, a także siedem rysunków (wszystkie autorstwa Szczepana Sadurskiego). Na stronie drugiej jak zwykle słowo od redakcji, a dwie ostatnie strony poświęcono na reklamę własną i konkurs (milion za dowcip) - zapowiedziano m.in. powiększenie gazetki, poinformowano o wydaniu serii książek "333 najlepsze dowcipy", a także wprowadzono możliwość prenumeraty "Dobrego Humoru".
Numer ukazał się w trzech kolorach - biały, czarny i zielony. Kosztował 900 złotych. Poniżej wszystkie dowcipy o góralach. Najlepszego rysunku nie publikuję - według mnie najzabawniejszy ukazał się na okładce (a więc każdy może i tak na niego spojrzeć.
*     *     *
Amerykanie zaprosili najlepszych drwali z całego świata na zawody. Najlepszym okazał się baca z Zakopanego, który wielką sosnę ściął siekierą w ciągu minuty
- Baco, gdzieście się nauczyli ścinać drzewa? 
- W Puszczy Saharyjskiej
- Przecież nie ma takiej puszczy
- Ba... Tam jest teraz pustynia.

Antek z Hanką wybierają się na niedzielną mszę. Hanka radzi, żeby Antek wziął nowe skarpetki, bo te, co ma na nogach strasznie śmierdzą. W kościele Hanka pyta:
- Antoś, czyś ty naprowde wzion nowe skarpetki? Cosik mi tu śmierdzi.,,
- A wziąłem. A na dowód tego to ik mom za pazuchom.

Baca z Hali Bukowej zawsze sprzedawał turystom wrzącą wodę do picia. Pewnego razu zachorował. Wchodzi turysta do chałupy i pyta:
- Baco, macie wrzątek?
- Mom, ino zimny.

- Baco, dlaczego wasze owce takie chude?
- A bo widzicie, okolica tu taka pikna, to łowce patrzom i patrzom. To i jeść im się odechciewa.

- Baco, jedziecie do Krakowa?
- Nie, do Zakopanego.
- Przecież do droga do Krakowa.
- A co się bede z końmi kłócił?!

Bacy zajętemu wypasem stada owiec zginął gdzieś byk. Szukał go przez cały dzień, szukał, aż w końcu położył się w stogu siana i zasnął. Po jakimś czasie przyszło dwoje turystów i w tym samym stogu zaczęli się kochać.
- Hanka, tak cię kocham, że widzę w tobie cały świat.
- Panie, a nie widzicie tam gdzie mojego byka?

Członkowie komisji poborowej pytają rekrutów o ich zawód. Wszyscy mówią, że są cieślami, tylko jeden młody góral twierdzi, iż jest optykiem.
- Optykiem? A co ty takiego robisz?
- Jak to co? Jak cieśle postawią już chałupę, to ja ją mchem obtykam.

Do bacy siedzącego na przyzbie podchodzi gazda
- Baco, potrzebne wam drewno na opał?
- Niii
Nazajutrz baca wychodzi na podwórko, patrzy, a tu nie ma drewna.

Do chaty górala wchodzą policjanci
- Baco, słyszeliśmy, że pędzicie bimber
- Nie pędzę
- Ale aparaturę macie
- Mam
- No to pójdziecie pod sąd
- To i za gwałt mnie sądźcie
- Czemu?
- Bo aparaturę też mam

Do gazdy przyjechał letnik.
- Nazywam się Jan Sraczka.
- O1 Rzadkie mocie nazwisko, rzadkie!

Do górala podchodzi grupa turystów.
- Gazdo, czy u was ktoś uprawia jakiś sport?
- A dyć gdzie tam, na tych skałkach nie urodzi się nawet owies.

Do starego bacy podchodzi juhas i pyta, na czym ziemia stoi
- Łona stoi na trzech betonowych filarach
- A na czym stoją te filary?
- No, na takiej betonowej płycie
- A na czym stoi ta płyta?
- Oj, juhasie, juhasie. Cosik mi się zdo, ześ przyseł nie po nauki, ino żeby dostać po pysku.

Do turystów podziwiających krajobraz górski podchodzi baca i mówi:
- Ładnie tu u nas, co?
- Eee tam. Jakby zabrać stąd te góry, potok i owce, nie byłoby tu nic szczególnego.

Do Zakopanego przyjechał japoński turysta. Przewodnik - młody baca, po pokazaniu wszystkich atrakcji turystyczno-krajoznawczych zaprowadził go do gospody. Po wypiciu butelki wódki między Japończykiem a bacą doszło do sprzeczki i rękoczynów. Pokonany baca wstając z podłogi pyta:
- Co to było?
- Dżu-dżi-tsu
Siadają za stolikiem i wypijają drugą butelkę wódki. Znów dochodzi do sprzeczki i walki. Tym razem pokonanym jest Japończyk. Trzymając się za głowę, pyta:
- Baco, co to było?
- Ciu-pa-ga

Do Zakopanego przyjechała wycieczka. Przewodnik pokazuje na Giewont i mówi:
- Proszę popatrzeć, ten Giewont wygląda jak śpiący rycerz. Legenda głosi, że jakby się w Polsce źle działo, to on wstanie.
- To na co jeszcze czeka?!

Dwóch gazdów pojechało zobaczyć jak wygląda stolica. Przyjechali w sobotę i zatrzymali się w oddzielnych pokojach jednego z hoteli. Nazajutrz rano poszli do kościoła. Pod koniec mszy ksiądz mówi:
- Podajcie sobie znak pokoju!
- Dwadzieścia jeden
- A ja - dwadzieścia dwa

Gazda spotyka smutnego bacę i pyta:
- Co tak rozpacos, choryś, cy co?
- Łociec mi umarł
- O, a na co?
- Na palec
- O Jezusie, na palec?
- Jak mu uciyno palec tak wrzescoł wniebogłosy, że go musielim dobić

Geodeta mówi do górala:
- Baco, w tym miejscu, gdzie stoi wasza stodoła, będą przebiegać tory kolejowe.
- Jak mają być, to niech będą. Ale ja za każdym razem drzwi otwierać nie będę.

Góral oprowadza turystów po Tatrach
- Tatry mają dwa miliony lat i trzy miesiące.
- Gazdo, skąd wy to wiecie z aż taką dokładnością?
- A był tu jeden profesor trzy miesiące temu i gadał, że mają dwa miliony. To ile mogą mieć teraz?

Idący zboczem turyści spotykają górala niosącego chrust.
- Daleko stąd do Hali Gąsienicowej?
- A potrzymajcie te patyki, to wam powiem
Kiedy góral nie miał już nic w rękach, wzrusza ramionami i mówi:
- Ni wiem!

Idzie baca przez połoniny i widzi, jak turysta ćwiczy pompki.
- Różne ja wiatry widziałem, ale żeby babę spod chłopa wywiało?

Idzie gazda z workiem na plecach, cały zakrwawiony na twarzy. Spotyka go drugi gazda.
- Ktoz cie tak urzondził?
- Teściowo
- Ooo, jo jakbych mioł takom teściowom, to bym jom zaromboł.
- A ty myślis, że co ja niesym we wroku?

Jedzie góral furą i wiezie siano. Zatrzymuje go policjant i pyta:
- Gazdo, co wieziecie?
Góral pochyla się do policjanta i szepcze:
- Siano
- Czemu tak cicho gadacie?
- Żeby koń nie usłyszał.

Juhas prowadzi ulicami góralskiego miasteczka stado owiec. Przechodząc pod budynkiem władz jedna z owiec narobiła na chodnik. Zobaczył to policjant i woła juhasa.
- Gazdo, kupcie jej worek i załóżcie koło ogona.
- Panie, jo już 80 roków noszę worek, a i tak zawsze paskudzę poza niego.

Mieszkaniec Śląska wyjechał na urlop do Zakopanego. Po kilku dniach pyta spotkanego górala:
- Gazdo, jakieś podejrzane to powietrze u was.
- Dlaczego?
- Wcale go nie widać!

Na łożu śmierci leży góral. Prosi siedzącą obok żonę.
- Daj mi kieliszek wódki. Jakoś mi niedobrze...
- Tero się nie pije, tero się umiero

Na plenerze malarskim w Tatrach artysta pyta gazdę:
- Czy mogę namalować pańskie owce?
- Czy pan zwariował? Kto mi potem kupi wełnę?

Pewna turystka zauważyła, że krowa pasąca się na hali strasznie ryczy. Pyta więc juhasa:
- Dlaczego ta krowa ryczy?
- Pani, jakby wos trzy razy dnia ciągli za cycki i roz do roku do bycka prowadzili, to byście tak nie ryceli?

Pewnego razu w góralskiej wsi wybuchł straszny pożar. Palił się cały dobytek jednego z górali. Zbiegła się cała wieś, jednak było już za późno, żeby z płomieni coś uratować. Jeden z górali powiada:
- Teroz, to się wszyscy przyszli grzoć! A podpalić, to nie miał kto!

Po dwóch latach wraca z wojska juhas. Żona Jagna łapie go za rękę i ciągnie do sypialni. On stanowczym głosem odmawia i mówi:
- Chodź Jagna, pódziem na spacer.
Wchodzą na połoninę.
- Widzis Jagna te pikne smreki?
- Oj widzę, widzę. Choć prędko do chałupy...
- A widzis to pikne niebo?
- Oj, widzę, chodź już.
- A widzis te pikne wirchy?
- Widzę
- To teraz patrzaj, bo przez miesiąc bedzies tylko sufit widziała.

Po nocy spędzonej w stodole turyści pytają bacę:
- Czy w tej stodole zawsze dach przecieka?
- Niy... Ino kiedy desc leje.

- Powiedzcie baco, jak to robicie, że tak szybko potraficie policzyć wszystkie owce w swoim stadzie?
- Ja owiec wcale nie liczę. Liczę tylko ich nogi i dzielę przez cztery!

Proboszcz do znajomego górala:
- Wojciechu. Zaprzęgnijcie konie. Jedziemy na stację kolejową, bo przyjeżdża moja kuzynka.
Jadą drogą, nagle koń zobaczył jadącą naprzeciw klacz i zaczął rżeć.
- Wojciechu, zróbcie coś z tym koniem, bo wstyd
Wojciech bije batem konia i woła:
- Co się ciesys? Dyć kuzynka do ksiyndza przyjyzdzo, nie do ciebie!

Przyjeżdża gazda na koniu do oberży, wypija dwie wódki, wychodzi i... stwierdza, że zniknął gdzieś jego koń. Wraca do oberży i krzyczy:
- Jak tu za chwile nie bedzie mojego konia, to zrobie to samo, co mój dziadek czterdzieści lat temu.
Po chwili wchodzi do oberży juhas i mówi, że koń się znalazł.
- Mocie szczęście!
- Baco, a co zrobił was dziadek cterdzieści lat temu?
- Nic, poseł na nogach.

Rodzina pojechała na wczasy do Zakopanego. Niestety, padał deszcz. Nazajutrz nadal padało, trzeciego dnia również. Rodzina postanawia wrócić do domu.
- Już państwo nas opuszczacie? - pyta gazda, który wynajmuje pokój letnikom.
- Tak, bo wygląda na to, że będzie padać przez cały urlop.
- Przecież u was w Krakowie też pada...
- Ale u nas pada taniej!

Siedzi baca na gałęzi drzewa i śpiewa. Przechodzący obok turysta zwraca uwagę:
- Baco, na drzewie się nie śpiewa! Jeszcze spadniecie!
- Nie spadnę.
Po godzinie turysta wraca i widzi bacę leżącego pod drzewem.
- A nie mówiłem że na drzewie się nie śpiewa?
- Śpiewa się, śpiewa, ino się nie tańczy.

Siedzi baca na przyzbie, a obok bawi się malutki owczarek podhalański
- Baco, sprzedacie mi tego pieska - pyta przechodzący obok turysta.
- Czemu nii
- A ile za nie chcecie?
- 10 milionów
- Coo? Chyba kpicie!
Po kilku godzinach turysta znów przechodzi obok chałupy bacy.
- I co baco, sprzedaliście go za 10 milionów?
- Sprzedać nie sprzedałem. A wymieniłem na dwa koty po 5 milionów.

Siedzi baca na przyzbie i patrzy na idącą ścieżką Jagnę.
- Chodź no Jagna, pochędożymy
- Co wy, baco. Do kościoła idę!
Po kilku minutach Jagna wraca
- Wicie baco, take se myślę... Kościół stał i stać będzie, a z wami, to różnie bywa...

Siedzi baca nad strumieniem i pierze kota. Zauważa to jeden z turystów i mówi:
- Baco, kotów się nie pierze!
- A co wy tam wicie.
Po jakimś czasie turysta wraca, widzi bacę, a obok niego martwego kota z wybałuszonymi oczami.
- A nie mówiłem baco, że kotów się nie pierze?
- Pierze się, pierze. Ino się nie wykrynco!

Spotyka się dwóch gazdów:
- Sonsiedzie, jak tam wasz nowy sołtys?
- Eee, jescek go po trzeźwymu nie widzioł.
- Tak pije?
- Łon niy, ino jo!

Stoi juhas pod bacówką i głośno śpiewa.
- Antek, cego sie dzes!?
- To nie dzes ino folk!

Turyści idąc w góry zagadują siedzącego przed chałupą gazdę.
- Co robicie gazdo?
- Jak mom czas, to siedzym i myślym
- A jak nie macie czasu?
- To ino siedzym.

Turyści podchodzą do górala:
- Baco, gdzie jest Giewont?
- Widzita ta górka?
- Tak
- A widzita ta druga górka?
- Tak
- A widzita ta trzecia górka?
- Nie
- To właśnie je Giewont

Turyści pytają bacę, która godzina.
- Już trzecio za piętnaście
- A skąd to wiecie baco, skoro nie macie zegarka?
- To proste. Klynkum między owce, odsuwam jednej ogon, patrzę jej przez nogi na wieżę kościelnom, no i widze!

Turyści zobaczyli gazdę siedzącego bezczynnie nad potokiem.
- Baco, co robicie?
- Łowię ryby
- Przecież nie macie wędki
- I co z tego?
- To pokażcie jak łowicie
- Jak postawicie flaszkę, to pokażę
Turyści wyjęli pół litra i wypili z gazdą
- No to teraz gazdo pokażcie, jak to robicie. Dużo już złowiliście?
- Tym sposobem to już piątą flaszkę.

W Morskim Oku w przeręblu kąpie się baca. Przyglądają mu się turyści i pytają:
- Baco, zimno wam?
- Ni
- Baco, ciepło wam?
- Ni
- No to jak wam?
- Stasiek

W pewnym kościółku w Tatrach ksiądz na ambonie mówi:
- Ukochani w Chrystusie Panu! - patrzy w kierunku wsi, mówiąc dalej. - Gore! Goreją serca wasze.
Ludzie wybiegli z kościoła sądząc, że to pali się wieś. Został tylko stary Jędrzej. Ksiądz dalej mówi:
- Wsytkie owiecki uciekły, ino jedna została.
- Prosym ksiyndza, ja tyz lecym, ino kapelusa sukam...

- W tym miejscu w dawnych czasach - mówi góral do turystów - zbójcy napadali na podróżnych i niemiłosiernie ich grabili.
- A teraz? - pyta jeden z turystów
- Teraz stoi tu luksusowy hotel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora