środa, 14 lutego 2024

Dowcipy sprzed lat: część 45

W cyklu z dowcipami kontynuuję przedstawianie czwartej z serii książeczek "333 najlepsze dowcipy", której tematem przewodnim były dowcipy o policjantach. Dzisiejszym wpisem kończę publikację żartów ze wspomnianej książeczki.
Dziś zająłem się żartami od nr 271 do 333. Jak zwykle pominąłem dowcipy, które już wcześniej pojawiły się na blogu (w części nr 3 i 12). Odnalazłem pięć takich kawałów.
I jeszcze ostatnia informacja dotycząca samej książeczki. Dowcipy były podzielone tematycznie, a znaleźć można w niej następujące części: "Egzamin", "Na służbie", "Pytania" i "Po służbie". Warto też wspomnieć, że ostatni dowcip, z nr 333, znalazł się na tylnej okładce.
*     *     *
Do domu publicznego przychodzi klient. Szefowa przybytku oferuje mu różne dziewczyny:
- Może Murzynkę?
- Miałem
- To może Mulatkę?
- Miałem
- Może jakąś skośnooką?
- Miałem.
- Gorącą Rosjankę?
- Miałem
- No to co pan chce?
- Może jakiegoś chłopczyka?
- Co pan sobie myśli/ Zaraz zawołam policjanta.
- Też miałem!

Do kiosku podchodzi policjant i mówi:
- Poproszę bilet autobusowy. Ale koniecznie z siedzącym miejscem.

Do kiosku Ruchu podchodzi policjant i mówi:
- Poproszę dwa zeszyty w kółka i jeden w trójkąty
- Są tylko w kratkę i w linię
- Co to za porządki? Żeby nie było zeszytów w trójkąty?
Po chwili do kiosku podchodzi starszy rangą policjant.
- Niech pani wybaczy mojemu koledze. Jest trochę nierozgarnięty.
- Nic nie szkodzi. Co dla pana?
- Dwa ołówki i globus Wrocławia.

Do księgarni wchodzi policjant:
- Czy jest coś Sienkiewicza?
Ekspedientka podaje policjantowi książkę w zielonej okładce.
- Nie podoba mi się. Może jest coś w niebieskiej okładce?
- Nie, nie ma.
- Czy to znaczy, że Sienkiewicz nie napisał niczego w niebieskiej okładce?

Do kwiaciarni wchodzi policjant:
- Poproszę róże. Albo nie... fiołki. Nie.. narcyzy. Albo nie... tulipany.
- Niech się pan wreszcie na coś zdecyduje
- Dobrze. Poproszę krem do golenia.

Do sklepu cukierniczego przychodzi policjant.
- Czy są rodzynki?
- Nie ma. Ale jest sernik z rodzynkami.
- Dobrze. To proszę mi wydłubać dwadzieścia deko.

Do sklepu spożywczego wchodzi policjant:
- Poproszę litr bananów
- Bananów nie sprzedaje się na litry, tylko na kilogramy.
Nazajutrz sytuacja się powtarza - policjant znów chce litr bananów. Sprzedawca proponuje:
- Zamieńmy się rolami. Ja będę kupującym, a pan sprzedającym, dobrze?
Po chwili:
- Poproszę kilo bananów.
- A ma pan butelkę?

Do sklepu wchodzi policjant i prosi o papier klozetowy. 
- Nie mówi się papier klozetowy, tylko toaletowy.
Po chwili policjant wchodzi do drogerii i prosi o mydło.
- Jakie mydło? Toaletowe?
- Wolałbym do twarzy...

Dwaj policjanci rozmawiają w sklepie spożywczym.
- Wziąć dwie czy trzy?
- Dwie. Wczoraj wzięliśmy trzy i jedna została.
- Co dla panów?
- Cztery butelki wódki i dwie bułki.

Dwaj policjanci stają przed warszawskim pomnikiem Chopina w  Łazienkach.
- Spójrz, pomnik Szopena.
- Ej, ty durniu. To nie pomnik Szopena tylko Interwizja.

Dwaj policjanci wchodzą do restauracji i zamawiają herbatę. Po chwili kelner podaje dwie szklanki zamówionej herbaty, a policjanci zaczynają mieszać ją łyżkami tak głośno, że siedzący przy pozostałych stolikach goście przyglądają się im z zainteresowaniem. W pewnym momencie jeden z policjantów zauważa to i mówi do kolegi.
- Józek, chyba mieszamy nie w tę stronę!

Ilekroć policjant przechodził pod domem, z jednego z okien dochodził głos papugi: "Durrrny policjant! Durrrny policjant!". Któregoś dnia wszedł do mieszkania i zagroził właścicielowi papugi, że jeśli jeszcze raz ona go obrazi, będzie musiał zapłacić wysoką grzywnę. Nazajutrz policjant przechodząc pod domem usłyszał:
- Durrrny! Durrrny!
- Kto? Może ja?
- Ty już dobrze wiesz, który z nas jest durrny!

Józio pyta ojca-policjanta:
- Czy bażant to ptak czy ryba?
- Ryba, synku, ryba.
- A dlaczego siedzi na drzewie?
- Bo... bo jest nienormalna.

Kasjerka w kinie pyta policjanta:
- Dlaczego kupuje pan już trzeci bilet na ten seans?
- Bo ta pani przy wejściu do sali projekcyjnej już dwa mi przedarła.

Kolega opowiada policjantowi dowcip o tym, jak się łapie strusia:
- Bierze się łysego faceta, zakopuje się w piasku tak, aby widać było tylko jego łysinę. Podchodzi struś, myśli, że to jajo, siada na nim i wtedy łatwo już strusia złapać.
Policjant wraca do domu i opowiada żonie ten sam dowcip:
- Bierze się łysego faceta i zakupuje w piasku tak, aby wystawały tylko jaja. Podchodzi struś, siada na nich i wtedy już łatwo tego strusia złapać! Tylko, cholera, dlaczego ten facet miał być łysy?

- Mamo, ja się boję policjantów!
- Dlaczego?
- Mogą mnie aresztować.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo jestem niewinny!

Na balkonie rozmawiają dwie żony policjantów. Jedna z nich zauważa na dole męża.
- Patrz, Franek wraca dziś do domu z bukietem róż. Znów będę musiała mu dać d...
- A co, nie macie wazonów?

Na przystanku autobusowym stoją dwaj policjanci. Jeden czeka na "jedynkę", a drugi na "trójkę". Podjeżdża trzynastka i... obaj wsiadają.

Pewien facet zjada w restauracji rybę i woła:
- Kelner! Jedno duże piwo! Ryba chce pić!
Przy sąsiednim stoliku siedzi policjant jedzący kotlet schabowy. Bardzo spodobał mu się ten żart, więc po chwili i on wzywa kelnera:
- Kelner, jedno duże piwo! Świnia chce pić!

- Po ile zielone?
- Po 13 700
- A po ile niebieskie
- Po dwóch, na każdym rogu ulicy.

Po wynajęciu pokoju w hotelu policjant bierze bagaże i wchodzi z nimi do windy. Po chwili zwraca uwagę recepcjonistce.
- Proszę pani! Winda, do której przed chwilą wszedłem, jest nieczynna!
- Ależ to nie była winda, to kabina telefoniczna.

Podczas przyjęcia do policjanta podchodzi pani domu:
- Czy zatańczy pan ze mną?
- Oczywiście, szanowna pani. Przecież nie przyszedłem tu tylko dla przyjemności.

Podobno policjant z jednego dowcipu śmieje się trzy razy. Pierwszy raz - gdy go usłyszy, drugi raz - gdy go opowiada innym, i trzeci raz - gdy go zrozumie.

Policjant buduje własny domek. W chwili, gdy dźwiga worek cementu, przechodzący obok mężczyzna zwraca uwagę:
- Panie, nie lepiej na taczce?
- Już próbowałem, ale za bardzo gniecie w plecy.

Policjant idzie ulicą ze skwaszoną miną. Spotyka go kolega i pyta:
- Co ci jest?
- Boli mnie ząb.
- Wiesz? Jak mnie boli ząb, to kładę się na łóżku obok mojej żony i wkrótce ból mija.
- Dobrze, że mi o tym powiedziałeś. A gdzie jest teraz twoja żona?

Policjant pod nieobecność żony po raz pierwszy samodzielnie wykąpał swojego kilkuletniego synka. Gdy wyjmował go z wanny, malec powiedział:
- Mama kąpie mnie inaczej.
- Jak?
- Zdejmuje mi skarpetki i buty/

Policjant poszedł do filharmonii. Podczas koncertu w pewnym momencie siedzący obok meloman pyta go:
- Nie sądzi pan, że w tej sali jest nienajlepsza akustyka?
- Nie czuję, mam katar...

Policjant przychodzi do księgarni i chce kupić jakąś książkę. Ekspedientka proponuje mu książkę o logicznym myśleniu.
- A co to takiego? - pyta policjant
- Wyjaśnię to panu na przykładzie. Czy ma pan w domu akwarium?
- Mam
- A więc lubi pan naturę?
- Tak.
- Stąd wniosek, że nie jest pan pedałem. I to właśnie jest logiczne myślenie.
Policjant wychodząc z księgarni spotyka drugiego policjanta.
- Cześć. Widzę, że kupiłeś książkę?
- Tak, o logicznym myśleniu.
- A co to takiego?
- Wyjaśnię ci to na przykładzie. Czy masz w domu akwarium?
- Nie
- Ty pedale!

Policjant przyjechał z żoną na wczasy. Spacerując brzegiem morza zauważył latające nisko mewy i mówi do żony:
- Ale tu mają umyte wrony!

Policjant rozmawia z kolegą:
- W zeszłym roku założyłem się z Fąfarą, że zjem całego pieczonego indyka.
- I co, wygrałeś zakład?
- Tak, zjadłem całego!
- I nie odczuwałeś potem żadnych przykrych dolegliwości
- Owszem, w tym roku Fąfara nie zaprosił mnie już na imieniny!

Policjant spotyka na ulicy kolegę i pyta:
- Skąd masz takie eleganckie buty?
- To buty z krokodyla. Przywiozłem je z Egiptu.
- Naprawdę? A jak je załatwiłeś?
- Zwyczajnie. Poszedłem nad Nil, wyszedł na brzeg krokodyl, ja go w pysk i już.
Niedługo po tej rozmowie policjant wyjechał na wycieczkę do Egiptu. Poszedł nad Nil i czeka. Nagle z rzeki wychodzi krokodyl. Policjant wyciąga pałę i... bach! Potem wychodzi drugi, ten go bach. Trzeci...
Po powrocie do kraju policjant znów spotyka kolegę. 
- I co, jak ci poszło?
- Miałem pecha. Zabiłem chyba z dziesięć krokodyli i żaden nie miał na nogach butów.

Policjant spotyka sąsiadkę i grzecznie pyta:
- A gdzie mąż szanownej pani?
- Poszedł na pogrzeb kolegi.
- A długo tam zabawi?

Policjant staje przy klatce z papugą i pyta:
- Ty, umiesz mówić?
- Oczywiście. A ty umiesz latać?

Policjant wchodzi do sklepu spożywczego:
- Poproszę jam
- Nie mówi się jam, tylko dżem
- Dobrze, dobrze. I jeszcze jeden dżogurt

Policjant wręcza znajomemu wizytówkę
- Ooo, nie wiedziałem, że masz telefon.
- No coś ty? Nie czytałeś nowej książki telefonicznej?

Policjant wstaje rano z łóżka i podchodzi do okna. Żona pyta:
- Jaka tam dziś pogoda?
- Skąd mogę wiedzieć? Przecież jest straszna mgła i nic za oknem nie widać.

Policjant założył się z kolegą, że wejdzie do którejś restauracji i zje 50 pierogów. Niestety, przecenił swoje możliwości i zjadł tylko 45. Wpatruje się w pozostałe pięć pierogów i stwierdza ze smutkiem.
- Gdybym wiedział, że tak będzie, te pierogi zjadłbym na samym początku.

Policjant zapisał się do biblioteki. Pierwszą książką, jaką wypożyczył, była książka telefoniczna. Gdy ją oddawał, bibliotekarka zapytała:
- I jak, spodobała się panu?
- Cóż... Akcja może niezbyt szybka, ale ilu bohaterów!

Policjant zwierza się drugiemu:
- Mam wrażenie, że moja żona robi zdjęcia szpiegowskie
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo zawsze wywołuje je po ciemku.

Policjantowi urodziły się bliźnięta. Gdy już dorosły, sąsiad pyta go:
- W jaki sposób rozróżnia pan swoich synów?
- Zwyczajnie, po odciskach palców.

Przychodzi policjant do sklepu i pyta:
- Czy są karty do gry?
- Są
- To poproszę ósemkę trefl.

Przychodzi policjant do sklepu mięsnego i pyta:
- Czy haki myte?
- Nie
Przychodzi nazajutrz i pyta:
- Czy haki myte?
- Nie
Trzeciego dnia policjant pyta:
- Czy haki myte?
- Tak
- To poproszę dwa kilo.

Przychodzi policjant do sklepu zoologicznego i pyta:
- Czy są papużki nierozłączki?
- Są
- To poproszę jedną.

Rozmawiają dwaj policjanci:
- Ja jadę na wczasy, żeby schuść.
- A ja jeżdżę do sanatorium, żeby zgrubść.
Do pokoju wchodzi trzeci policjant, który przez otwarte drzwi przysłuchiwał się rozmowie.
- Chłopaki, od tego waszego gadania można ze śmiechu pęc.

Siedzi policjant w pokoju i słyszy, jak za oknem coś spada. Wygląda za okno, patrzy, a to... temperatura.

Spotykają się dwie żony policjantów.
- Wiesz - zwierza się pierwsza - Mój mąż ostatnio dużo pije. Nie wiem, co robić...
- Zrób to co ja. Któregoś dnia napełniłam wannę wódką i wrzuciłam do niej zdechłego kota. Od tej pory nie wypił nawet kieliszka!
- Świetny pomysł. I ja tak zrobię.
Po powrocie do domu napełniła wannę wódką, wrzuciła do niej zdechłego kota i powiedziała mężowi, żeby poszedł do łazienki wykąpać się.
Policjant poszedł do łazienki. Nie ma go godzinę, dwie, trzy... W końcu zniecierpliwiona żona wchodzi do łazienki. Widzi, jak pijany mąż siedzi na brzegu pustej wanny, wykręca kota i mówi:
- No, jeszcze jedną kropelkę, malutki.

Synek pyta ojca-policjanta:
- Tato, czy Polska leży w Europie, czy Europa w Polsce?
- Nie zawracaj mi głowy, lepiej zapytaj pani od matematyki.

Tu Polskie Radio. Podajemy dokładny czas: właśnie minęła godzina ósma. A teraz komunikat dla policjantów: dłuższa wskazówka na samej górze, krótsza na bałwanku.

Wieczorem żona pyta policjanta:
- Wziąłeś prysznic?
- No tak! Ile razy w domu coś zginie, zawsze jest na mnie!

Zaproszono policjanta na kolację. Gawędził właśnie z przyjaciółmi przy herbacie, gdy lunął deszcz, a w chwilę potem zerwała się gwałtowna burza. Pani domu proponuje, aby został u nich w domu na noc. Policjant zgodził się, jednak po chwili ulotnił się, aby wrócić przed północą przemoczony do suchej nitki.
- Gdzie byłeś?
- Pobiegłem uprzedzić żonę, że nie będę nocować dziś w domu.

Zimą policjant bierze wędki i idzie na ryby. Siada na stołeczku i zaczyna wyrąbywać przerębel. Nagle słyszy:
- Tu nie ma ryb.
Rozgląda się wokół i nikogo nie widzi. Kontynuuje więc wyrąbywanie przerębla. Po chwili znów słyszy czyjś głos:
- Tu nie ma ryb!
- A kto mówi?
- Kierownik tego lodowiska!

Żona do policjanta:
- Józiu, czemu chodzisz nagi po pokoju?
- Przecież i tak nikt do nas dzisiaj nie przyjdzie.
- Więc dlaczego masz na głowie czapkę policyjną?
- Bo a nuż ktoś do nas wpadnie...

Żona do policjanta:
- Przez tę twoją pracę nie masz nawet czasu pomyśleć o dzieciach
- Ależ kochanie, czy nie wystarczy nam pięcioro?

Żona policjanta wchodzi do sklepu z antykami.
- Chciałabym kupić mężowi jakieś stylowe krzesło.
- Ludwik?
- Nie, Zenon.

Żona prosi męża-policjanta, aby wykąpał kilkumiesięcznego synka. Po kilku minutach wchodzi do łazienki i widzi, jak mąż trzyma dziecko za uszy i co chwila zanurza je i wyjmuje z wody
- Zwariowałeś? Chcesz mu uszy urwać?
- A co? Może mam się poparzyć?

Żona widzi, jak jej mąż-policjant stoi przy zlewie i pije wodę z kranu.
- Czemu pijesz tyle tej wody?
- Zjadłem jabłko.
- Co to ma do rzeczy?
- Bo jabłko było nieumyte.

Żona wysłała policjanta do sklepu bieliźniarskiego, aby kupił jej biustonosz numer osiem. Zapowiedziała równocześnie, żeby nie wracał bez niego do domu. Policjant wchodzi do pierwszego sklepu.
- Czy są biustonosze numer 8?
- Nie ma.
- To poproszę gumkę i dwa berety.

Żona wysyła męża policjanta do sklepu po zapałki:
- Tylko dobre zapałki, żeby się dobrze paliły! - dodaje
Po kwadransie policjant wraca, kładzie pudełeczko na stole i mówi z zadowoleniem:
- Bardzo dobre zapałki. Wypróbowałem w sklepie, wszystkie się palą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora